Pod kontrowersyjnym tytułem śpieszę do Państwa z wyjaśnieniami. Artykuł o autach EV negujący zakup?
Dlaczego nie kupić auta elektrycznego. 10 tez z życia wziętych.
Pomysł zaczerpnięty z życia Klientów: nie potrzebuję ciszy, nie potrzebuję komfortu, nie potrzebuję czystości, a już na pewno nie dbam o środowisko. Skoro żyjemy szybko i ciągle w biegu, a nie chcemy sobie tego oszczędzić – to właśnie nie kupujmy auta elektrycznego.
Po co nam szybsze przeglądy ? Po co cisza podczas podróży ? A już w ogóle po co mi ładować auto kiedy śpię, jak mogę spędzić czas w kolejce na stacji.
Na pierwszy rzut oka wydaje się to być tak dziwne, że aż …. warto się zastanowić.
Moje tezy:
- Zakochałam się w ciszy, i niech mi ktoś kto chociaż przez chwilę prowadził auto elektryczne powie, że to nie jest „fajne”. I nagle nie potrzebuję super głośników, bo żadne wycie nie zakłóca mi ulubionej muzyki. A no i przechodnie też mogą gratis posłuchać 😉
- Auto ładuję … kiedy chcę. Będąc w pracy, robiąc zakupy, odpoczywając wieczorem w domu. Tak proszę Państwa, rzadko kiedy jadę specjalnie na stację ładowania.
- Parkuję za darmo. No kto nie lubi rzeczy za free? Tutaj myślę nic więcej do dodania.
- Auta elektryczne są zawsze doposażone, naprawdę. Każde auto coś ma. Nie spotkamy „biednych” wersji nawet poszukując auta tylko do miasta.
- Pod ładowarkami zawsze spotkamy kogoś ciekawego. Jak już zajadę okazjonalnie na jakieś zielone stanowiska to zawsze jest do kogo się uśmiechnąć. „ A ile przejedzie?”, „Jakie ma ładowanie?”, „Dużo już Pani przejechała?”. I jest to bardzo miłe, serio. Czasy są ciężkie, a i o kontakt z ludźmi ciężko. Przypomnijmy sobie jak się uśmiecha, to moje 20 minut na ładowarce mija jak chwila.
- Jeśli już liczymy tak czas, bo przecież 30 minut to dużo w naszym życiu, to sprawdzaliście ile czasu spędzacie na klasycznej stacji benzynowej? Wydaje się takie proste, zaplanuj na swojej trasie przystanek, dojedź tam, poczekaj do dystrybutora, żeby był z dobrej strony wlewu, podjedź, zatankuj, potem runda do budyneczku zapłacić, a no i kolejka do kasy, „paragon czy faktura?”, „karta na punkty?”, „to może założymy?”, „hot dog lub kawa?”, ok teraz już do celu „karta czy gotówka?.... to pin i zielony” uradowany z dwoma świstkami papieru ( a może i kawą przy okazji) wychodzisz i możesz odjechać. Oj tylu przecinków w jednym zdaniu nie użyłam dawno. To jest ekspresyjne, się dzieje ale czy też tak być musi? Jak nam czasu w życiu brakuje to postarajmy się go oszczędzić.
- Nie mogę pominąć mojego ulubionego „elektryki się palą”. I szczerze mam zawsze na końcu języka tylko jedną odpowiedź…. A no bo paliwo to się nie pali. Taki mamy żywioł – ogień, który potrafi sięgnąć wszystkiego. Spali nam auto elektryczne, auto spalinowe ( nawet sama nazwa pasuje), spali nam dom i mieszkanie. Ale żeby nie być gołosłowną – według statystyk amerykańskich ubezpieczycieli – auta EV palą się 60 razy rzadziej niż auta spalinowe. I warto tutaj również zaznaczyć, że ( odnosząc się do tezy nr 4 ) auta EV są młodsze, doposażone i często same ich konstrukcje, poprzez rozwój rynku motoryzacyjnego, są bardziej odporne na uszkodzenia i tego typu zdarzenia.
- Co z akumulatorami? Tutaj nie lubię się bawić we wróżkę i przewidywać przyszłość, jestem po prostu przekonana, że obecny rozwój gospodarczy spokojnie sobie poradzi za te kilkanaście ( jak nie więcej) lat z recyklingiem i odzyskiem surowców z baterii.
- Samochody elektryczne prowadzi się o wiele przyjemniej. A i wpływają na bezpieczeństwo … to tak naciągnę ale już doprecyzowuję. Kto jeździ autem EV będzie dobrze wiedział co to eco-driving. Tak proszę Państwa, jak mamy „ciężką” nogę to i za daleko nie dojedziemy. Tylko z drugiej strony wiecie jak miło jest pobijać własne rekordy w możliwościach prowadzenia? Z górki, pod górkę, hamowanie rekuperacyjne, jednak nie potrzebuję na każdych światłach ruszać z podłogi. I tutaj jeszcze się zatrzymam. Nie potrzebuję, bo i nie muszę. Moment obrotowy, który mam cały czas dostępny pozwala mi na ekspresowe ruszanie z każdej krzyżówki i to bez kropelki potu na czole i myśli czy zdążę. Nie czekam za moją turbiną ( o ile ją w ogóle mam) i nie palę sprzęgła, żeby było szybciej. Tu jest po prostu szybko i kropka.
- W ostatnim punkcie wrócę do tych przeglądów. Mniej części eksploatacyjnych to i mniejsze koszty i mniej czasu roboczogodziny. No to czarno na białym. Do tego odnosząc się do poprzedniego punktu, jeżeli już zdobędziemy odznakę eco-drivingu, zaprzyjaźnimy się z rzeczami typu ( i tutaj w zależności od marki zaznacz właściwe) – b-mode, one pedal, system odzyskiwania energii, hamowanie rekuperacyjne, tryb „brake” czy żeglowanie, to i nasze klocki i tarcze hamulcowe będą nam bardzo wdzięczne. Zaraz za nimi w kolejce chwały ku dobremu kierowcy ustawią się też opony.
Takie moje kilka spostrzeżeń dotyczących aut elektrycznych. Ja osobiście daję tej technologii ogromnego plusa, co nie oznacza, że nie czekam za kolejnymi nowościami rynku motoryzacyjnego typu wodór lub jeszcze inne źródła energii. Dziękuje za poświęcenie chwili na przeczytanie, zachęcam do dyskusji odnośnie aut wszelakich – bo wydaje mi się, że wiem co nieco nie tylko na temat EV. I zostawię Wam jeszcze smaczka na koniec w postaci tezy numer 11 :
Tylko w elektryku da się za „pięćdziesiąt” do pełna 😉